Wywiad ze zwolnionym pracownikiem PKP Cargo.

Wywiad ze zwolnionym pracownikiem PKP Cargo.
Po tym jak w grudniu zeszłego roku władzę w Polsce objęła "uśmiechnięta koalicja", doszło w naszym kraju do wielu zmian. Wszyscy na ekranach telewizorów mogliśmy oglądać przejmowanie TVP, bitwę o funkcję prokuratora krajowego, czy siłowe wejście służb do siedziby stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Również w gospodarce zaczęły dziać się niepokojące rzeczy. Niepewność o przyszłość zaczęła się wkradać w życie pracowników m.in. Grupy Azoty, Poczty Polskiej oraz kolejarzy z PKP Cargo. Szczególnie dramatyczna jest sytuacja pracowników kolei. Marcin Wojewódka, kiedy został p.o. prezesa PKP Cargo, szybko zapowiedział działania naprawcze w związku z rzekomo katastrofalną sytuacją spółki.
Szybko okazało się jednak, że te działania sprowadzają się do procesu sanacyjnego i rozpoczęcia zwolnień grupowych, które miały objąć bez mała 4000 pracowników. Na chwilę obecną pracę straciło ponad 3700 osób. To dramat nie tylko dla zwolnionych pracowników, ale również ich rodzin. Informacje o średniej pensji w Cargo można włożyć między bajki. Większość zwolnionych żyła z miesiąca na miesiąc. Tymczasem Pan Wojewódka pobiera miesięcznie za swoją "pracę" 48.000 złotych! Zwalniani pracownicy mieli otrzymywać odszkodowania. Na ten moment nie słychać jednak o tym, by ktokolwiek je otrzymał. Za wieloletnią, ciężką pracę pracownicy zostali potraktowani w sposób zdecydowanie niegodny.
Ludzie, którzy w Cargo przepracowali po 40 lat, wypowiedzenia otrzymywali pocztą. Jak widać, zwierzchnikom ciężko było spojrzeć im w oczy. Oni wszak tylko wykonywali polecenia z centrali... Udało nam się nawiązać kontakt ze zwolnionym w ostatnim czasie Michałem Fiałkowskim. Pracownikiem, który pełnił też funkcję przewodniczącego NSZZ Solidarność w kole tczewskim i gdańskim. Zgodził się on odpowiedzieć na kilka naszych pytań. Poniżej prezentujemy zapis rozmowy.
Dziękujemy Panie Michale, że zgodził się Pan z nami porozmawiać. Proszę powiedzieć, jak długo pracował Pan w PKP Cargo i czym się zajmował?
M.F. W Cargo przepracowałem 5 lat. Początkowo byłem manewrowym. Mając jednak doświadczenie administracyjne, awansowałem na stanowisko organizatora przewozów. Zanim zostałem zwolniony, zajmowałem stanowisko mistrza do spraw przewozowych. W 2022 roku zostałem wybrany przewodniczącym kół Solidarności w Gdańsku i w Tczewie. Działałem bardzo aktywnie, co było nie w smak działaczom innych związków zawodowych.
Dlaczego został więc Pan zwolniony? Jak argumentował to pracodawca?
M.F. Pracodawca podał dwa powody. Dwa absurdalne powody. Po pierwsze zarzucono mi długą absencję w pracy. Miała ona jednak związek, z tym że zostałem skierowany na tzw. nieświadczenie pracy, które początkowo było przedstawiane jako jedno z działań naprawczych. Drugim była likwidacja stanowiska pracy. W nowym regulaminie organizacyjnym stanowisko mistrza ds. przewozowych jednak istnieje i ktoś objął już to stanowisko!
Czy w związku z zaistniałą sytuacją podjął Pan jakieś kroki prawne?
M.F. Tak. Podobnie jak 40 innych pracowników naszego zakładu złożyłem pozew do sądu pracy w Gdyni.
W mediach dość często pojawiają się informacje jakoby rzeczywistym powodem wielu zwolnień była przynależność do NSZZ Solidarność. Co może Pan o tym powiedzieć?
M.F. Tak jest to prawda. Statystycznie rzecz ujmując, największą ilość zwolnionych pracowników stanowią członkowie i działacze związku NSZZ Solidarność. Mało tego prezes Wojewódka szczyci się w mediach społecznościowych, że zwalnia ze spółki baronów i oligarchów związkowych. Moim zdaniem jednak prawdziwi baronowie z innych związków zawodowych pozostali w spółce i razem z prezesem dokonują działań, które rujnują PKP CARGO S.A.
Jak wygląda Pana sytuacja materialna po zwolnieniu z PKP Cargo?
M.F. Sytuacja materialna po zwolnieniu wiadomo, nie jest za wesoła. Czeka mnie teraz poszukiwanie nowej pracy. Z dnia na dzień pozostałem jak inni pracownicy bez środków do życia. Prezes gwarantował odszkodowania i odprawy dla pracowników objętych zwolnieniami grupowymi, a zamiast tego do świadectwa pracy został nam dołączony komunikat zarządu spółki, że na tą chwilę nie posiadają środków finansowych, by wypłacić zaległości i żeby nie iść do sądu, ponieważ spółka jest w procesie sanacji i nikt nie może nakazać im wypłaty tych zobowiązań.
Marcin Wojewódka, który kieruje obecnie spółką, twierdzi, że podejmowane działania (w tym zwolnienia grupowe) mają uzdrowić sytuację. Co o tych działaniach sądzą zwykli pracownicy?
M.F. Pan prezes Wojewódka w mediach mówi bardzo dużo dziwnych rzeczy. Ze spółki pozbyto się prawdziwych fachowców, którzy znali się na pracy kolejowej. Prezes w jednym z wywiadów zapewniał, że wysłanie 30% pracowników na nieświadczenie pracy uratuje spółkę, a po chwili zarządził proces zwolnień grupowych, gdzie też wcześniej zapowiadał, że takiej sytuacji nie będzie. Przykładowo zwolniono kierowców awizacji w Tczewie, która była odpowiedzialna za dowóz maszynistów, a w zamian podpisano umowę z zewnętrzną firmą taxi. Nie znam szczegółów tej umowy, ale nie wydaje mi się, żeby zewnętrzna firma taxi pobierała miesięcznie mniejsze pieniądze niż 3 etaty pracowników awizacji, którzy zostali zwolnieni.
Czy chciałby Pan wrócić do pracy w PKP Cargo na wcześniej zajmowane stanowisko? Jak ocenia Pan swoje szanse w sądzie?
Tak, chciałbym wrócić na swoje stanowisko pracy. Zostawiłem w spółce wiele swojej energii, miałem ogrom propozycji na zmiany organizacyjne, które pomogłyby poprawić jej pozycję na rynku Cargo. Nie wiem, czy będzie to możliwe. Wierzę jednak w niezawisłe sądy i sprawiedliwe zakończenie sprawy, która toczy się w sądzie pracy w Gdyni. Chociaż początkowo otrzymałem zabezpieczenie, które przywracało mnie do pracy do momentu zakończenia sprawy, zostało ono uchylone. Nie wiem, co o tym myśleć.
Podsumowanie.
M.F. Podsumowując, życzę spółce PKP CARGO S A. jak najlepiej i nie chciałbym być złym prorokiem, lecz wydaje mi się, że działania, które są prowadzone przez zarząd spółki, pozbawią ogrom ludzi w naszym regionie pracy, a ona sama przekształci się w inną firmę lub zostanie sprzedana zagranicznemu kapitałowi. Dla dobra pracowników i Polski mam nadzieję, że się mylę i my Polacy nie stracimy znowu ogromnej spółki na rzecz innego państwa.