Milena Kos - Moje życie w spektrum.

Milena Kos - Moje życie w spektrum.

Nie mam pojęcia od czego zacząć. Ciężko mi wyodrębnić jakieś ery bądź okresy mojego spektrum, gdyż autyzm był, jest i będzie ze mną przez całe życie. Czasem ta świadomość bywa dobijająca, choć czy nie to czyni mnie wyjątkową? Zdiagnozowana zostałam dopiero w wieku 17 lat, choć już dużo wcześniej inni mówili mi, że jest coś ze mną "nie tak". Jako dziecko lubiłam samą siebie, nie przeszkadzało mi to, jaka jestem. To społeczeństwo sprawiło, że zaczęłam nienawidzić swoje cechy i czuć, że nigdzie jakie pasuję. Mam w sobie dwie strony. Pod względem inteligencji oraz podejścia do życia od zawsze byłam tą starszą, zaś sfera emocjonalna była chwiejna jak u dziecka i łatwo było i jest mnie wyprowadzić z równowagi bądź doprowadzić do płaczu. Z początku nie miałam w sobie lęku społecznego i zrodził się on dlatego, że moi rówieśnicy nie rozumieli mojego nieco odmiennego toku myślenia, niewpasowania się w normy socjalne oraz tematów, które poruszałam podczas rozmów.

Dzieciństwo.

Już od dzieciństwa potrafiłam godzinami rozmawiać o swoich nietypowych zainteresowaniach, które nierzadko odbiegały od tych typowych dla dziewczynek w moim wieku. W połączeniu z byciem wrażliwszą i mniej dojrzałą emocjonalnie od innych dzieci, kierowałam się logiką, na przykład nawet przy zwykłej zabawie w rodzinę ustalałam dokładny wiek postaci kierując się tym, by wątek wielopokoleniowy miał prawo bytu. Dziwne dzieciństwo, prawda? Dorosłe dziecko, dusza artystyczna pełna roztargnienia, płacząca przez zgubienie swojej ulubionej rzeczy, która tak na prawdę była w polu widzenia. Nie tylko z szukaniem przedmiotów miałam problemy, gdyż obejmowały one ogólną koncentrację. Od zawsze wszystko mieszało mi się w głowie od bodźców, na które tak byłam wrażliwa. Hałas bolał, sweter zdawał się być zbyt gryzący, a zapachy i struktura jedzenia odpychająca, przez co moja dieta składała się z niewystarczającej ilości składników odżywczych, co za tym idzie byłam chudsza i słabsza fizycznie, niż równieśniczki"

Szkoła.

Już w przedszkolu spotykałam się z dyskryminacją, dzieci wykluczały mnie z zabawy bądź nawet odtrącały moją dłoń gdy staliśmy w kole. Było to przykre, nie wiedziałam co im zrobiłam. Przecież starałam się być miła dla każdego. Podstawówka była jeszcze gorsza, gdyż autystyczny brak umiejętności związanej z grami zespołowymi sprawiał, że wybierano mnie jako ostatnią bądź nagradzano mnie ironicznymi oklaskami skandując: "O, X, wreszcie złapałaś piłkę!". Ironia. Jak ja jej nienawidzę. Często ciężko mi zrozumieć czy ktoś chwali mnie na poważnie, czy sobie ze mnie kpi. Typowych żartów też zbytnio nie rozumiem, gdyż po prostu nie wiem, co jest w nich śmiesznego. Mój humor jest specyficzny. W pewnym okresie padłam nawet ofiarą gnębienia ze strony koleżanek, co mocno odbiło się na mojej psychice i wywołało inne powikłania psychiczne, takie jak podejrzenie depresji lękowej, przez co całe życie muszę funkcjonować na lekach i wciąż czekam na dokładną diagnozę zaburzeń, które jednak przez cały czas monitoruję i leczę będąc w terapii oraz farmakologicznie.

W szkole średniej nie było lepiej, ilość godzin spędzonych w szkole sprawiała, że światło bolało, a dźwięki rozpraszały w nauce. Funkcjonowanie w mieście i podróż komunikacją miejską jest także męczące, często nie mogę się skoncentrować na niczym i moja orientacja w terenie to jeden wielki, nieśmieszny żart. Nawet koordynacja ruchowa i sposób wypowiadania się jest średniej jakości, gdy jestem przebodźcowana. Gdy byłam młodsza, to prawie wpadłam pod auto przez tego typu sytuacje. Wracając do szkoły, tylko muzyka na słuchawkach pozwoliła mi odciąć się od mieszaniny odgłosów przeszywających mój mózg, przez co mogłam skupić się na zadanej mi pracy. Z relacjami to samo. Ja próbowałam je nawiązać, jednak to oni uciekali, więc się poddałam, zamykając się w swoim świecie zainteresowań. Interakcje społeczne w szkole do teraz bywają traumatyczne. A zwłaszcza zadania grupowe. To najgorsze, co może być. Zresztą nie wiem, dlaczego mówiąc o szkole używam czasu przeszłego. 

Być może dlatego, że zostało mi tylko kilka miesięcy edukacji i chcę jak najszybciej zamknąć ten rozdział mojego życia.

Ludzie.

Współpraca w grupach to tragedia. Jestem zbyt dokładna i bardzo się staram, przez co inni nadużywają mojej ambicji i nie robią nic, bądź przeciwnie - odrzucają moje niekonwencjonalne rozwiązania i sposób myślenia, który utrudnia mi także na przykład interpretację dzieł na polskim. Zawsze interesowały mnie szczegóły i ukryte znaczenia oraz to, czego nikt inny nie widział. Uważam, że tę cechę można doceniać. Dzięki temu potrafię zaprzyjaźnić się z ludźmi, w których nikt nie widział piękna osobowości. Jestem także chaosem, ciężko się ze mną porozumieć słownie gdy jest wokół mnie dużo ludzi, mówię szybko i nieskładnie, mam jednak nadzieję, że mój tekst nie jest chaotyczny.

Oprócz rówieśników, niełatwo było także ze strony nauczycieli. Niektórzy nawet potrafili się ze mnie wyśmiewać przed klasą, przelewając jeszcze większą falę nienawiści w moją stronę. Nawet po otrzymaniu diagnozy, niektórzy z nich nie chcą uznawać moich dostosowań na testach bądź w codziennym funkcjonowaniu. Choć na szczęście świadomość w społeczeństwie rośnie i większość z nich raczej ma dobre podejście. Z rodzicami bywa różnie, jednak mama dużo czyta o psychologii i wspiera mnie w tym wszystkim odkąd poznała moją diagnozę za co jestem jej wdzięczna.

Poza szkołą przeszłam przez wiele toksycznych środowisk, które tak naprawdę tylko mi szkodziły, a ludzie ci absolutnie nie chcieli dla mnie dobrze, tylko się ze mnie wyśmiewając bądź wykorzystując moje zaangażowanie w relacje, gdyż autystycy nie lubią dużego towarzystwa, aczkolwiek gdy kogoś nazwą przyjacielem, są w stanie zrobić dla niego niemal wszystko. Dopiero teraz trafiłam na wartościowych ludzi i poznałam wspaniałego chłopaka, który mnie rozumie i wspiera w moich zmaganiach. Jest pierwszą osobą, która sprawia, że się wznoszę, a nie podupadam, nie podcina mi skrzydeł jak dotychczas inni.

Czuję, że dopiero teraz zaczynam odkrywać siebie i rozumieć swe mechanizmy. Z czasem coraz więcej dowiaduję się o swoim autyzmie i zauważam go w swych zachowaniach z przeszłości jak i teraźniejszości.

Jak poprawić sytuację osób w spektrum?

Aby zmniejszyć bądź zniwelować problem dyskryminacji osób autystycznych w społeczeństwie, należałoby zwiększyć świadomość ludzi i wiedzę w tym zakresie. Państwo powinno bardziej przyłożyć się do zmiany systemu edukacji, aby był bardziej przyjazny dla osób z autyzmem. Tak samo w miejscach pracy powinna być o tym mowa. Nie wymagamy specjalnego traktowania, jednak oczekujemy zrozumienia i tego, że aby pracować efektywnie często potrzebujemy chwili ciszy na odcięcie się od bodźców i częstszych, krótszych przerw. Myślę, iż pewnego rodzaju kampania bądź akcja społeczna i kursy dla nauczycieli o tym, jak pracować z autystycznymi dziećmi oraz młodzieżą byłyby dobrym pomysłem. 

Także inne dzieci powinny być uświadamiane o tym, jak wygląda życie ich koleżanek i kolegów autystycznych, aby nie uważali ich za gorszych i postarali się zrozumieć ich zmagania. W środowiskach nacjonalistycznych także powinno się poruszać ten temat, co było bardzo dobrym posunięciem ze strony SA. Mimo tego, że w tych czasach coraz więcej mówi się o autyzmie, to niestety robią to głównie lib-lewaccy degeneraci, tworząc wokół niego otoczkę LGBT dziwactw i promowania zaburzonych tożsamości płciowych, łącząc owe dewiacje z osobami nie-neurotypowymi.

 Przez to być może społeczeństwu autyzm kojarzy się właśnie z takim typowym lewactwem i ludzie mają prześmiewcze podejście. Autyści obecni są wszędzie, praktycznie w każdym środowisku i powinno się o tym pamiętać i nie oceniać stereotypowo, gdyż czasem możemy nawet się nie spodziewać, że np. nasz kolega z pracy może być osobą ze spektrum.
Szukaj