Jerzy Zieliński - Kiedy Dark Souls spotyka Grę o Tron. Recenzja gry Tails of Iron 2

Jerzy Zieliński - Kiedy Dark Souls spotyka Grę o Tron. Recenzja gry Tails of Iron 2

Początek bieżącego roku to dobry okres dla graczy. Wystarczy wspomnieć o bijącej obecnie rekordy popularności kontynuacji czeskiego hitu - KCD2, czy też Avowed, grze rozgrywającej się w uniwersum uznanego przez graczy i krytyków (chociaż zdecydowanie niegodnego do bycia określonym duchowym spadkobiercą Baldura) Pillars of Eternity . 2025 to jednak nie tylko wydane i zapowiedziane hity i gry AAA. Pod koniec stycznia swoją premierę miała kontynuacja uznanej gry INDIE - Tails of Iron. Gry łączącej genialny klimat, humor i trudny, soulslikeowy system walki. 

Rat in the north.

Akcja gry ma miejsce na krótko po wydarzeniach z pierwszej części. Tym razem wcielamy się w Arlo - nieświadomego swojego prawdziwego pochodzenia, królewskiego bękarta wychowywanego przez namiestnika północy.

Sielankowe życie naszego bohatera zostaje przerwane przez powrót pradawnego wroga, który do tej pory uchodził za prastarą legendę - nietoperzy. Po zniszczeniu rodowej twierdzy i śmierci przybranego ojca, na barki Arlo spada ciężar władzy, a celem młodego ogonka staje się zebranie sojuszników i pokonanie armii krwiopijców. 

Sama fabuła jak widać jest dość sztampowa i mocno przewidywalna. Warto pamiętać, że podobnie jak w pierwszej części, tak i tu jest ona jedynie dodatkiem do rozgrywki. Co ciekawe widać w niej mocne inspiracje Grą o Tron (mimo, że popularność tego uniwersum na szczęście jest już od lat za nami). Szczególnie dobrze pokazują to nasi przeciwnicy, którzy są dość oczywistą "zrzynką" z Białych Wędrowców co szczególnie mocno widać po armii nieumarłych, w tym olbrzymich nietoperzach...

Skojarzenia z GOT w pełni uzasadnione.

Klimat przede wszystkim.

Kto grał w pierwszą część ten pamięta genialny, mroczny klimat potęgowany przez narrację prowadzoną przez Douga Cockle, znanego z podkładania głosu pod Geralta w anglojęzycznej wersji Wiedźmina.

Mimo przeniesienia akcji na mroźną północ (warto tu wspomnieć, że gra nie ogranicza się do skutych lodem pustkowi. Na świat składa się kilka dużych lokacji, w tym olbrzymi las i podobna do LOTrowskiego Mordoru "Szczelina") kontynuacja nic nie traci. Gra znów łączy mroczny i brutalny świat, w którym nikt nie jest bezpieczny, a trup ściele się gęsto z bajkowymi klimatami i lekkim humorem. 

W jednym momencie gracz przemierza baśniowy las i "rozmawia" z borsukami prowadzącymi farmę, by chwilę potem być świadkiem okaleczenia i walczyć z kanibalami. I co najważniejsze - wszystko to doskonale ze sobą współgra i zachęca do dalszego poznawania świata.

Warto wspomnieć również liczne easter eggi i nawiązania do innych dzieł popkultury. Poza oczywistym nawiązaniem do Gry o Tron znajdziemy też wątek parodiujący uniwersum Star Wars (na czele z pewnym łowcą nagród i Huttami), misję polegającą na zdobyciu burgerów "Mackretów", a zakończenie gry do złudzenia przypomina starcie z siłami Saurona pod Czarną Bramą. 


Nawet piękny Złoty Las skrywa mroczne tajemnice...

Walka i mechanika.

Jak już jednak wspomniałem mamy tu do czynienia z grą soulslike, oczywistym jest więc, że to właśnie walka stanowi najważniejszą część rozrywki. Jak więc wypada system walki? Trudno jednoznacznie ocenić. Samo okładanie złoli jest tu dość wymagające, niemniej wystarczy dobrze opanować sterowanie i "nauczyć" się każdego oponenta by móc sobie z nimi poradzić. Co więcej gra daje nam wskazówki co do ataków. Wiemy kiedy należy zrobić unik, kontrę. lub osłonić się przed atakiem dystansowym.  

Najważniejszym jest tu więc refleks i skupienie gracza. I tutaj nie dostajemy niestety żadnych forów. Walka jest bowiem szybka i dynamiczna, a na ekranie dużo się dzieje. Bossom często pomagają przydupasy (a warto wspomnieć, że nawet najsłabszy przeciwnik potrafi zadać duże obrażenia), tło pozostaje ruchome, nietoperze przygrywają death metal, a żaby tłuką w bębny, co potrafi skutecznie rozproszyć.

Warto też wspomnieć o magii, która jest nowością, a odgrywa sporą rolę w trakcie walki. Do dyspozycji dostajemy cztery zaklęcia oparte na żywiołach, które dzięki uważnej eksploracji można wzmocnić przy specjalnych kapliczkach. Tutaj pojawia się też kolejny wątek humorystyczny bowiem zaklęcia poznajemy przy pomocy "szczurzych bogów", którzy naśladują bóstwa z mitologii nordyckiej.  I o ile same zaklęcia stanowią ciekawe urozmaicenie walki, o tyle mechanika żywiołów/odporności wypada niestety na minus...

Widać, że twórcy chcieli urozmaicić nam rozgrywkę i wprowadzić do walki trochę taktyki. I o ile pomysł pułapek i broni zadających obrażenia od żywiołów, a także przeciwników, z których każdy posiada różne odporności i słabości na papierze brzmi dobrze, o tyle w praktyce jest po prostu sztucznym wydłużeniem rozgrywki i irytującym elementem, który sprowadza się jedynie do regularnych przerw w rozgrywce by zmienić ekwipunek i przedmioty podręczne, a także farmienia składników do ulepszenia broni. 

Walka z bossami bywa naprawdę wymagająca.

Czy warto?

Ostatecznie mamy do czynienia z bardzo dobrą grą, która nie trafi jednak do każdego gracza. Soulslikeowa walka i dość specyficzne uniwersum potrafią zarówno przyciągnąć jak i odrzucić. Nie zapominajmy też, że mamy do czynienia z grą Indie w 2D. 

Kolejnym problemem jest zdecydowanie zbyt wysoka cena produktu. I o ile wyjątkowo nie zachęcam do zakładania opaski na oko i papugi na ramię (warto wesprzeć twórców), o tyle radziłbym czekać na promocje i nie kupować tytułu po pełnej cenie.

Jeżeli powyższe fakty Ci nie przeszkadzają, lubisz wymagającą walkę, lekki, nienachalny humor, a świat inteligentnych zwierząt wydaje Ci się ciekawym pomysłem to zdecydowanie zachęcam do kupna. Jeżeli tak jak ja jesteś fanem pierwszej części to dwójka powinna być zakupem obowiązkowym. 
Szukaj