Jerzy Zieliński - Gothic: Nostalgia czy po prostu dobra gra?

Jerzy Zieliński - Gothic: Nostalgia czy po prostu dobra gra?

W czasie długich lat swojego panowania król Rhobar 2 zjednoczył pod swym panowaniem cały kontynent wraz z okolicznymi wyspami i zdołał pokonać wszystkich wrogów królestwa. Dobra passa minęła jednak w chwili najazdu orków, którzy przybyli z tajemniczych Północnych Ziem, a dzięki swojej militaryzacji, budowie ciała, a w dużej mierze również poprzez arogancję i krótkowzroczność królewskich doradców i wojskowych szybko zyskali przewagę w wojnie, która w momencie, w którym rozpoczynamy naszą przygodę jest już w zasadzie przegrana. 

 Ratunkiem dla królestwa ma być oręż wykuty z magicznej rudy – surowca, którego największe złoża znaleźć można w leżącej na wyspie Khorinis Górniczej Dolinie. Dramatyczna sytuacja zmusza do podjęcia drastycznych środków i tak oto każdy przestępca (bez względu na wagę popełnionej zbrodni) zostaje zesłany do Doliny, by tam wydobywać drogocenny surowiec. Sama dolina zostaje zaś pokryta magiczną barierą, której celem jest uniemożliwienie więźniom ucieczki. Zaklęcie jednak nie wychodzi, bariera się rozrasta i szybko okazuje się, że zarówno strażnicy, jak i magowie odpowiedzialni za rzucenie zaklęcia zostają pod nią uwięzieni, a do władzy dochodzą skazańcy, którzy wykorzystują chaos do przeprowadzenia buntu.

 I taka właśnie sytuacja wita gracza, który wciela się w rolę kolejnego „zwykłego” skazańca, który za nieznane nam przestępstwo zostaje wrzucony do kolonii karnej pełnej pięknych mężcz… degeneratów, którzy są gotowi rozbić nam głowę kilofem za kilka bryłek rudy, które w grze pełnią rolę waluty.

Stary ale jary!

Pierwsza część Gothica ma już ponad 22 lata. I o ile liczba ta nie robi wrażenia sama w sobie, o tyle w kontekście gry komputerowej jest to prawdziwy szmat czasu, tym większy, biorąc pod uwagę fakt szybkiego starzenia się gier i tego, jak błyskawicznie rozwija się branża. 

 Mimo „leciwego” wieku w przygody bezimiennego wciąż zagrywa się rzesza Polaków (to właśnie w naszym kraju tytuł ten osiągnął status kultowego) tak starych wyg, jak i młodych ludzi. I o ile kłamstwem byłoby stwierdzenie, że popularność gry nie maleje w dobie Fortnite i Minecrafta, o tyle liczba graczy wciąż robi wrażenie, a scena moderska robi wszystko, by gra dalej żyła, tworząc coraz to nowsze projekty od Gothica w czasach współczesnych, aż po survivalowy gothic w apokalipsie zombie. 

 Nie sposób nie wspomnieć o Kronikach Myrtany, które niedawno skończyły rok, a które śmiało można określić mianem Opus Magnum polskich moderów, którzy z silnika drugiej części przygód Beziego wycisnęli wszystkie soki, pokazując, jak duży potencjał w nim drzemał. W pełni profesjonalny dubbing, masa easter eggów (od plakatu Harnasia po misję o nazwie „Miodowe lata”, w której głosu użyczają aktorzy grający pewnego motorniczego i kanalarza z popularnego serialu komediowego), świetna fabuła, która nie tylko nie zaburza lore świata, ale wręcz go uzupełnia, i to wszystko całkiem za darmo! 

 Nasz staruszek wciąż żyje i, mimo że zestarzał się raczej pokracznie to dalej daje nam masę frajdy i wszystko wskazuje na to, że nie zamierza jeszcze odpuścić.

Gothic jaki jest każdy widzi.

Powiedzmy sobie szczerze. Przyszedłeś tu tylko po to by móc się pośmiać z drewna i pokracznej grafiki!

 Grafika w Gothicu, mówiąc bardzo delikatnie nie robi pozytywnego wrażenia. Ba! Nie robiła go nawet w momencie premiery, kiedy można było określić ją mianem dość przeciętnej. 

 Mimo swojej pokraczności i tego, że przypomina plan filmowy polskiego wiedźmina, potrafi ona budować klimat. Ciemne, zachmurzone niebo, mroczne lasy i mgliste ruiny, po których snują się mroczne szkielety lub przypominające dinozaury (i powiedzcie mi, że gothic nie jest czadowy!) zębacze, wszystko to potrafi zbudować ciężki i ponury klimat pokazujący w jak nieprzyjaznym otoczeniu przyszło nam żyć.

 Najlepsza jest jednak oprawa dźwiękowa. A ta w przeciwieństwie do grafiki nie tylko się nie zestarzała, ale wciąż może być wzorem dla wielu współczesnych produkcji. Robotę robi zarówno oprawa muzyczna w postaci mrocznego ambientu okazjonalnie przerywanego folkowymi brzmieniami w starym obozie, ale również dźwięki otoczenia. Odgłos kapania wody w starej kopalni w połączeniu z miarowym stukotem kilofów potrafił naprawdę wywołać ciarki na plecach. No i terytorium orków… 

 O ile grafiki można bronić, a ścieżki dźwiękowej bronić wręcz należy, o tyle sama mechanika rozgrywki do najprzyjemniejszych nie należała. Toporna walka, nieprzyjemne strzelanie i korzystanie z magii, handel, który potrafił doprowadzić gracza na granicę wytrzymałości. Z drugiej strony – takie to były czasy. Powiedzmy sobie szczerze, czy walka w wydanym rok później Morrowindzie naprawdę była lepsza?

Nie masz cwaniaka... Nad gracza Gothica.

Do dziś pamiętam obmyślanie taktyki i skomplikowane obliczenia, których celem było zaatakowanie jednego z NPC w odpowiedniej chwili, tak, by inny spadł z wysokości i zabił się (Gothica cenię za wiele rzeczy, ale SI zdecydowanie do nich nie należy), zostawiając dla mnie swoją broń. Bo Gothic wymagał kombinowania! 

 I to chyba możliwości kombinowania i oszukiwania gry sprawiają, że nasz słynący ze swej skłonności do cwaniakowania naród tak bardzo pokochał tę grę. Bo zarówno bugi, jak i sama mechanika dawała nam naprawdę szerokie pole do popisu. Od sposobów na zdobycie lepszej broni, przez wbieganie na niedostępny teren bez zatrzymania przez strażnika (wystarczyło wyciągnąć broń), aż po skomplikowane techniki, które pozwalały nam na samym początku drugiej części pokonać czarnego trolla kopniakami do przodu (kilka godzin biegania w kółko, ale ta satysfakcja!) wystarczyło wykazać się sprytem i cierpliwością, a ta całkiem wymagająca gra (kto pozwolił, żeby na początku rozgrywki ścierwojad „dziabnął go pierwszy” ten wie, o co chodzi) stawała się o wiele prostsza.

 I nawet jeżeli często burzyło to immersję, było niezgodne z lore, czy też zaprzeczało wszelkiej logice, to jest to po prostu nieodłączny element tej gry. Myślę zresztą, że stwórcy sami by pochwalili takie działania, biorąc pod uwagę, że gra często zakłada (i nagradza) nieszablonowe myślenie, a pierwszym i najlepszym przyjacielem naszego bohatera jest Diego, prawdziwy archetyp łotrzyka i cwaniaczka.

Jak to więc jest?

Punktem wejścia do tego tekstu było pewne pytanie. Czy Gothic koniec końców był dobrą grą? A może (jak twierdzą złośliwcy) popularność i grono fanów zawdzięcza dubbingowi, braku znacznej konkurencji w roku, w którym wyszedł i żartom o zabawianiu się z owcami?

 Osobiście wychodzę z założenia, że nostalgia owszem, odpowiada w dużej mierze za kult „goticzka” w Polsce, ale na pewno nie osiągnąłby on swojego statusu, będąc grą kiepską lub przeciętniakiem. 

 Pewnie, Gothic to nie swoboda TES ani rozbudowana fabuła i głębia Planescapea, czy nawet drugiego Baldura. Tylko, że nie możemy zapomnieć o jednym – dzieło nie musi dościgać mistrzostwa, by być ocenionym jako dobre.

 Przyjemny rozwój postaci, niesamowity klimat, świetna oprawa muzyczna i ciekawa konstrukcja świata podzielonego na frakcje, z których każda wyznaje jasny światopogląd i ma swoje cele. Gothic to po prostu Gothic i nie potrzebuje niczego więcej, by być dobrą grą i ulubionym tytułem tysięcy Polaków. 

 Witamy w kolonii.
Szukaj