Jerzy Zieliński - Gloria Victis.

Jerzy Zieliński - Gloria Victis.

Kolejna rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego już za nami, a razem z nią kolejny festiwal jęków i postękiwania młodych i starych miłośników Ziemkiewicza, Warzęchy, Wieloma i wszystkich innych "realistów" rozpaczających nad złą, polską martyrologią i "czczeniem klęsk" zamiast zwycięstw, które zdaniem prawicowych paraintelektualistów ma być szkodliwe. Muszę przyznać, że coroczne śledzenie tych "mądrości" za każdym razem przywołuje w mej pamięci największe dzieło Chsetertona - "Wiekuisty Człowiek", konkretnie zaś rozdział Wojna Bogów i Demonów, w którym wybitny Anglik obśmiewa materialistyczną i pesymistyczną wizję świata przytaczając historię wojen punickich. Trudno nie dojrzeć podobieństwa między naszymi "realistami" a czcicielami Molocha. Podobnie zresztą jak materialistyczne i logiczne podejście Kartaginy doprowadziło do zguby imperium tak też kolejne "genialne" tezy naszych milusińskich każdorazowo okazują się błędne, wystawiając ich jedynie na pośmiewisko i słuszne oburzenie.

Współcześni realiści - mistrzowie gimnastyki intelektualnej.

W robieniu przysłowiowych "fikołków" wspomniani "intelektualiści" śmiało mogą stanąć w szranki z środowiskiem konfederackim i antyfaszystowskim. Stawiane przez nich tezy są zresztą nie tylko przekombinowane i stworzone na podstawie manipulacji, często też są zwykłymi kłamstwami, poczynając od tej najważniejszej i jednocześnie najbardziej idiotycznej, wedle której "Polacy to naród męczenników, który czci porażki". Jestem całkowicie przekonany, że gdyby w ramach obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego lub Styczniowego odwiedzić jedną z szkół podstawowych i zapytać dzieci po co organizowane są obchody, odpowiedzą one, że celem upamiętnienia ofiary bohaterów, którzy oddali swe życie za Polskę.  Nawet one wykazałyby się większą dojrzałością i intelektem, niż prawicowi celebryci. Z drugiej strony warto zwrócić uwagę na popularną w dzisiejszych czasach tematykę Rzezi Wołyńskiej, której tak wiele uwagi poświęcają  nasi realiści, często (Warzęcha, Wielomski) przechodząc wprost na pozycje prorosyjskie.  Z drugiej strony inne "chłodne umysły", głównie z lewej strony nawołują do całkowitego zapomnienia o ukraińskim ludobójstwie i pominięcia go w imię "dbania o dobre relacje i interesy Polski". Dlaczego zatem ludzie tak przeciwni martyrologii, którą często pogardliwie określają mianem "cierpiennictwa" nie pójdą z nimi ramię w ramię krzycząc, że od celebrowania tragedii ważniejsza jest pamięć o zwycięstwach? Czyżby gehenna powstańców i cywili z Warszawy była mniej istotna od tej, przez którą przeszli Polacy z Kresów? Najistotniejszym pozostanie jednak to, że wbrew bredniom głoszonym przez wielomszczyznę, Polacy kultywują pamięć o tragicznych wydarzeniach i cierpieniu naszego narodu na równi z czczeniem zwycięstw, czego przykładem może być zbliżające się Święto Wojska Polskiego. 

Nasza tożsamość.

Głównym budulcem naszej cywilizacji jest antyk i chrześcijaństwo. Nie bez powodu pozwoliłem sobie na ten truizm. Zarówno jedno jak i drugie pełne jest historii cierpienia, bólu i  szlachetnej śmierci. Jedno i drugie gloryfikuje również "przegranych". Bo czym innym jest Iliada, w której Hektor jest wyidealizowanym wzorem cnót, prekursorem średniowiecznego ideału rycerza? Czym innym jest okrutna śmierć szlachetnego Chirona, czy też los, na który skazano Prometeusza za obdarowanie ludzkości ogniem? Przykłady te można mnożyć bez końca, podobnie jak w przypadku chrześcijaństwa, poczynając od śmierci naszego Zbawiciela a na męczeństwie świętych kończąc.  Nawet Rzym - najwspanialsze imperium w historii ludzkości specjalną czcią obdarzał Trojan wierząc, że to z nich wywodzi swój ród. Cierpienie od zawsze było obecne w historii i kulturze Europy - Pieśń o Rolandzie i cała ars moriendi, dzieła Szekspira czy też legendy takie jak tragiczna miłość Tristana i Izoldy. Cierpienie to część naszej tożsamości. Zarówno jako Europejczyków jak i Polaków. Odrzucenie go jest niczym innym jak odrzuceniem naszego dziedzictwa. Jest to postawa godna dziecka.  Czym bowiem różni się mentalność realistów od mentalności nastoletniego antyklerykała, który z wielką radością i zaangażowaniem grzmi, że katolicyzm jest kultem słabości a twórca naszej Wiary zmarł na krzyżu?  Jeden i drugi cechuje się niedojrzałością i ignorancją, które nie tylko zasłaniają mu prawdziwy wydźwięk wydarzeń i poglądów, ale zachęcają też do wygłaszania twierdzeń całkowicie mijających się z faktami w imię subiektywnych przekonań ich autora. 

Pamięć leży w naszym interesie.

Ostatecznie piszemy jednak o środowisku, które cechuje się duchową pustką i prymitywnym materializmem. Dlatego też podejdźmy do tematu w sposób bardziej rzeczowy. Człowiek jest istotą emocjonalną, a najwięcej emocji wywołuje w nim właśnie ludzkie cierpienie.  Nie będę roztrząsać czy odpowiedzialna za to jest biologia, z wyszczególnieniem tego niewielkiego fragmentu mózgu odpowiedzialnego za współodczuwanie, dusza, czy też uwarunkowania kulturowe, o których pisałem wyżej. Nie ma to żadnego znaczenia. Znaczenie za to ma fakt, że to właśnie poczucie krzywdy spaja społeczeństwa i grupy. To ono wywołuje święty gniew, który przekuty zostaje w czyn, to ono wpływa na postawy całych narodów i środowisk. Nie bez powodu ukraińska propaganda wykorzystuje zbrodnie wojenne Rosjan do budowania poparcia dla swojej sprawy, a środowiska prorosyjskie w Polsce za argument przeciw wspieraniu Ukrainy obrały właśnie dawne ludobójstwo. O skutecznym wykorzystywaniu martyrologii w spajaniu narodu i realizowaniu swoich interesów politycznych idealnie świadczyć może holocaust i pewien sztuczny twór okupujący terytorium Palestyny, twór jak na ironię przedstawiany przez "realistów" jako wzór do naśladowania w prowadzeniu państwa i polityki zagranicznej...

Pamiętajmy o przeszłości. Kultywujmy pamięć bohaterów. Zarówno tych, którzy zwyciężyli jak i wracających na tarczy. Jest to naszym obowiązkiem zarówno z uwagi na przeszłość, teraźniejszość jak i na przyszłość. Chwała zwyciężonym!

Szukaj